Wszystkie elementy snu były jak poprzednio: zapach róż, tykanie zegara, brzęczenie pszczół, nadchodzące zło, strach, światło, twarz. Usagi wszystko widziała, słyszała, czuła. Obudziła się z krzykiem i mocno bijącym sercem, walcząc o głęboki oddech i dostrzegła stojącą obok Minako.
– Usagi- chan? – szepnęła, jakby bała się odezwać głośniej. Usagi wciąż starała się nabrać tlenu w płuca. – Już dobrze – wydyszała między jednym a drugim pośpiesznym oddechem. – Miałam zły sen. – Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak krzyczał- powiedziała Minako, przysiadając na brzegu łóżka.- Śmiertelnie mnie przeraziłaś. Objęły się, uspokajając nawzajem. W końcu Minako odsunęła się lekko i spojrzała na Usagi. – Czy często ci się to zdarza? Usagi wcisnęła głowę w poduszkę i jęknęła. |
– Tak. Ty nie wiesz…
– No to mi powiedz. – Czy jesteś pewna, że chcesz wiedzieć? – Posuń się. – Minako trąciła Usagi łokciem. Gdy już usadowiła się wygodnie, spojrzała w dół, na twarz przyjaciółki. – Gdy moja najlepsza przyjaciółka budzi się w środku nocy z krzykiem, to chcę wiedzieć, co ją męczy. – Wiesz, wydaje mi się – powiedziała Usagi – że to zaczęło się od ciebie. Nie, jednak nie. Zaczęło się od krzyków. Pamiętasz, jak myślałaś, że to Fuse- san wygłupia się pod moimi oknami? Minako przytaknęła. – To był początek. Jestem pewna, że ma związek z dalszymi wydarzeniami. – A co ma wspólnego ze mną? – spytała Minako. – Pamiętasz, gdy na moim przyjęciu stałaś w przeciągu i poczułaś się… dziwnie? Minako przeszedł dreszcz. – Aż za dobrze. – To zabrzmi zupełnie nieprawdopodobnie – westchnęła Usagi – ale wiesz, myślę, że mój przeciąg to duch. Wyczuła niedowierzanie Minako, ale także jej szczerą troskę, więc mówiła dalej, opowiadając całą historię, opisując sen, odwiedziny u Kunie Toyama, dziwną notatkę na liście zakupów. – Mały jesiotr? – powtórzyła Minako, szeroko otwierając oczy. – Tak – potwierdziła Usagi. – Dziwne, prawda? To musi być jakiś klucz, ale nie możemy… O co chodzi? – mały? – Tak. A właściwie chyba „małjesiokr” albo jakoś podobnie. Napis był bardzo niewyraźny. Minako- chan, czy coś z tego rozumiesz? – Nie, tylko… Właśnie to krzyczałaś przez sen. |
Usagi podparła się na łokciu.
– Krzyczałam przez sen „mały jesiotr”? – Niedokładnie. Tylko… coś o….matsu…mitsu? – Mitsu! – Złapała Minko za ramię. – To imię! Mała Mitsu… i chyba nie dokończone „okno”. To musi być ta mała dziewczynka z długimi lokami, patrząca przez okno! – Co ty wyprawiasz? – wykrzyknęła Minako, gdy Usagi przyciągnęła telefon i zaczęła wykręcać numer. – Muszę zadzwonić do Mamoru. – O czwartej rano? – Mamoru by mi nie wybaczył, gdybym mu od razu nie powiedziała. Zresztą przywykł już do tego, że go budzę złymi wiadomościami, więc zasłużył sobie, by go raz obudzić dobrą… – Usiadła prosto i powiedziała do słuchawki: – Mamoru? Mam ci coś do powiedzenia.Tak. Frontowe drzwi. I Mamoru… przynieś wino. Rozwiązałyśmy zagadkę. A w każdym razie jesteśmy bliżsi rozwiązania. Pojawił się pięć minut później, nie ogolony, czarują co nieporządny w wyciągniętym podkoszulku, który znała już tak dobrze. Gdy Minako zdała sobie sprawę, że tajemniczy przyjaciel Usagi rzeczywiście ma zamiar pojawić się u niej w środku nocy, rzuciła się do łazienki po szlafrok. Uprzejmie przywitała się z brunetem, gdy Usagi ich sobie przedstawiła, i przyjęła szklaneczkę wina, po czym słuchała z entuzjazmem śniętej ryby, gdy Usagi i Mamoru świętowali przełom, który, ich zdaniem, nastąpił. – Musimy jeszcze raz porozmawiać z Kunie- san- stwierdziła Usagi. – Może będzie pamiętać kogoś imieniem Mitsu. – Jutro – przytaknął Mamoru. – Zadzwonię do domu spokojnej starości ze szkoły. Pojedziemy, jak tylko będziesz wolny. |
– Hej, wy dwoje – przerwała im Minako zmęczonym głosem. – To wspaniale, że posunęliście się naprzód, ale jest wpół do piątej rano i niedługo idziemy do pracy. Ja mam zamiar jeszcze pospać.
Szczęknięcie klamki położyło koniec ciszy, która zapanowała po jej wyjściu. Mamoru zwrócił się do Usagi z figlarnym uśmiechem. – A ty? Też masz zamiar jeszcze sobie pospać? – Jestem zbyt podkręcona, żeby spać. Mamoru pochylił się, by scałować wino z jej warg, i szepnął ochryple: – Miałbym inne propozycje spędzenia czasu. – Jakie, na przykład? – spytała, oplatając ramionami jego szyję, by nie mógł się odsunąć. Mamoru objął prawym ramieniem jej plecy, a lewe podłożył pod kolana i uniósł ją w górę. Zachichotała. – Ciii – skarcił ją. – Masz gościa. Nie byłoby uprzejmie jej przeszkadzać. – Mam zamiar tobie poprzeszkadzać – odpowiedziała, przygryzając mu ucho. – Czy mogłabyś z tym zaczekać, aż znajdziemy się w sypialni? – A jeśli nie zaczekam, to mnie upuścisz na mój fantastyczny tyłeczek? – spytała szeptem, by Minako nie usłyszała. – Niewykluczone – zasapał, okrążając narożnik korytarza. Chwilę później z westchnieniem ulgi rzucił ją na łóżko. Wrócił do drzwi, by je cicho zamknąć. Usagi ściągnęła szlafrok i oparła się o poduszki. Twarz bruneta rozjaśniła się, gdy przechyliła kokieteryjnie głowę i uśmiechnęła się zapraszająco. Błyskawicznie znalazł się przy łóżku i usiadł. Materac ugiął się pod ich ciężarem. – Czy teraz mogę ci poprzeszkadzać? – szepnęła, wsuwając mu się w objęcia. |
– Już jestem poprzeszkadzany – odrzekł. – Powinnaś mnie raczej ukoić. |
Nieco później Usagi obudził szum prysznica. Jęknęła, spojrzała na zegarek i przekręciła się, naciągając koc na głowę. Był jeszcze ciepły od ciała Mamoru. Jakiś czas później usłyszała otwierające się drzwi łazienki, więc znowu przekręciła się i otworzyła oczy. Miał jeden ręcznik obwiązany wokół bioder, drugim wycierał włosy.
– Przepraszam, że użyłem twojej łazienki – powiedział. – Nie chciałem ryzykować, że w tamtej wpadnę na Minako- san. – Nie szkodzi – powiedziała z westchnieniem i nagle zdała sobie sprawę, że naprawdę tak myśli. Mył się w jej łazience, a jej to nie przeszkadzało. – Pójdę do domu ogolić się. Chcesz, żebym wychodząc, włączył ekspres do kawy? – Będę ci dozgonnie wdzięczna. – Jeśli mi tylko pozwolisz, będę ci robił kawę co rano przez resztę twojego życia – oświadczył, przysiadając na łóżku i wpatrując się w nią z uwielbieniem. Dotknęła palcami jego policzka. – A czy teraz możesz mnie przytulić? – Z rozkoszą. – Objął ją. Przez chwilę siedzieli cicho. -Denerwujesz się perspektywą ponownego spotkania z Kunie- san? Przytaknęła. – Ale jestem też pełna nadziei – westchnęła ciężko.- Chciałabym, żeby te koszmary się skończyły. – Jeśli tutaj była dziewczynka o imieniu Mitsu, Kunie- san będzie ją pamiętać – zapewnił. Usagi pokiwała głową w milczeniu. Mamoru chwycił dłonią jej podbródek i uniósł, by ucałować usta. |
– Pojedź do szkoły z Minako- san jej samochodem. Wcześniej wyjdę z pracy, podjadę po ciebie i ruszymy prosto do Kunie- san. |
– Gotowa? – zapytał, gdy po południu wsiadła do samochodu.
– Jestem gotowa od czwartej rano. Dzień ciągnął się niemiłosiernie. Byłam okropną, roztargnioną nauczycielką. Myślałam, że trzecia nigdy nie nadejdzie. W rozmowie z Usagi recepcjonistka widocznie wyczuła, że sprawa jest pilna, bo Kunie czekała już na nich w solarium. Na widok fioletowo-białej gloksynii wydała z siebie szereg ochów i achów, ale zaraz potem, ze zwykłą dla niej bezpośredniością, zapytała o cel ich wizyty. Znowu miała na sobie bezkształtną sukienkę, a niezręcznie przycięte włosy zwisały smętnie. Usagi poczuła przypływ litości dla małej dziewczynki z prostymi, cienkimi włosami, która zazdrościła innym dziewczynkom ich loków. – Kunie- san – powiedziała – podczas naszej poprzedniej rozmowy oznajmiła pani, że ktoś musiał zabić pani rodziców, ale nikt nigdy pani nie chciał słuchać. – To prawda – przyświadczyła. – Mamoru i ja wierzymy pani. – Przerwała, by ta informacja w pełni dotarła. – Od jakiegoś czasu miewam sny… Zrelacjonowała w skrócie swój sen, łagodząc nieco jego koszmarną wymowę. – Sądzę, że pani matka próbuje nam pomóc w wyjaśnieniu, co się naprawdę stało, ale potrzebna nam jest również pani pomoc. – Zrobię, co tylko będę mogła – oświadczyła Kunie. |
– Proszę przypomnieć sobie koleżanki. Małe dziewczynki mieszkające w Tokio, blisko pani. Czy była wśród nich jakaś Mitsu?
– Mitsu – powtórzyła Kunie z namysłem. – Przychodzi mi do głowy jedynie Mitsuko Hayata. Większość ludzi mówiła do niej Mitsu- chan. – Hayata? Czy nie tak nazywał się bankier? – Hayata– san był jej ojcem. – Czy Mitsuko była ładną dziewczynką o wielkich oczach? – Tak, proszę pani. Była chyba najładniejszą dziewczynką w okolicy, zawsze wystrojoną w nakrochmalone i wyprasowane sukienki. A jej włosy! Sięgały prawie do pasa. Takiego koloru jak pani, tylko dłuższe i wijące się. Nosiła długie loki, a z tyłu miała kokardę. Usagi i Minako wymienili triumfujące, pełne podniecenia spojrzenia. – Czy pani i Mitsuko byłyście zaprzyjaźnione? – Niespecjalnie. Nie tak, żebyśmy się odwiedzały czy coś. Ale wiedziała, kto ja jestem, a ja wiedziałam, kim ona jest, i mówiłyśmy sobie „cześć”, gdy spotykałyśmy się w szkole czy w mieście. Niektórzy ludzie uważali, że Mitsuko jest zarozumiała z powodu tego, że jej tata ma pieniądze, a ona jest taka ładna, ale ja myślę, że była nieśmiała. Dla mnie tam zawsze była miła. – Czy jest jakiś powód, dla którego mogłaby być u pani w domu tego dnia, gdy… gdy znalazła pani swego ojca? Kunie pomyślała chwilę i potrząsnęła głową. – Nie myślę. Powinna być w szkole, tak jak ja. – Czy wie pani, co się z nią później stało? Gdzie jest teraz? – Po wojnie wyszła za mąż i wyprowadziła się. Nie pamiętam ani dlaczego, ani dokąd. Nikt by nie myślał, że tak zostawi ten swój bank. Prowadziła go po śmierci ojca. |
Usagi i Mamoru dowiedzieli się nazwiska Mitsuko po mężu w banku. Prezes banku skierował ich do swego poprzednika, który spotkał ją kilka razy.
– Mój poprzednik mówił, że umiała robić pieniądze, tak jak i jej ojciec. Po ślubie wyprowadziła się do Osaki, żeby jej mąż mógł studiować. W niecałe dziesięć lat później mieli już wspaniale rozwijającą się firmę. – Jaką firmę? – spytała Usagi, myśląc, że jeśli ich domowy numer jest zastrzeżony, to znajdzie Mitsuko przez biuro. – Szklarnie. Zaczęli z jedną małą, a teraz mają ich całe mnóstwo. Może słyszeliście państwo: Szklarnie Hama. Nazwa pochodzi od Hamada, nazwiska jej męża. Rzeczywiście, słyszeli o szklarniach firmy Hama. Było to największe przedsiębiorstwo tego typu w Japonii. Wystarczyło kilka telefonów, by znaleźć Mitsuko Hamada. *** WRÓCIŁAM 🙂 I NIE MAM ZAMIARU ZNIKAĆ 😉 |
Ja już tyle wyzapominałam 🙂 Dopiero czytając, powoli szufladki mi się otwierały.
I któreś opowiadanie miało być już przy końcówce Cóż, w każdym razie wygląda jakby wszytko zmierzało do wyjaśnienia 🙂
To właśnie to jest na wykończeniu. 🙂 Potem mam zamiar wziąć się za resztę 😉
Jej! Super!
O dziwo jeszcze pamiętam co i jak tutaj ^^ Czasem moja pamieć mnie zadziwia xD Pewnie w wolnej chwili postaram się odświeżyć sobie całość, ale pamiętam większość rzeczy.
Akcja fajnie się rozwija 😀 Jestem ciekawa bardzo rozwiązania sprawy 😉
Ja przed pisaniem musiałam przeczytać wszystkie rozdziały, aby zabrać się za ciąg dalszy. 😉
Bardzo się cieszę że wróciłaś i czekam na kolejne rozdziały 😁
widzę że co raz bliżej Usagi jest rozwikłania zagadki fajnie 🙂 fajnie ze wróciłaś 🙂 pozdrawiam cieplutko i czekam na więcej 🙂
fajnie ciesze sie ze jest nowy rozdział jak zawsze wciągające
Witam, mam nadzieję że wszystko u ciebie w porządku… A ja grzecznie czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam 😉
Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. :)) Staram się pisać ciąg dalszy opowiadań, jednak rozdziały nie są do końca ukończone. 🙂 Serdecznie pozdrawiam 🙂
Hej! Wroc do nas proszę i zrób nam prezent gwiazdkowy w postaci kolejnych rozdziałów 🥰